poniedziałek, 26 września 2016

Kiedy koszmar staje się rzeczywistością, czyli KOMPULS, kompuls i co dalej?



Ok. Stało się. Tak wiem, że tym razem miało być inaczej, że przecież już tak długo było dobrze, rozpierała Cię energia, nadzieja, byłeś dumny z dotychczasowych rezultatów. Ale zaatakował znienacka, skutecznie podcinając Ci skrzydła. Co teraz?


Niestety wiem, jak się czujesz. Tuż po, kiedy skończyło się jedzenie, brzuch boli niemiłosiernie, a mózg wyswobodził się z niezdefiniowanego amoku i zaczął analizować to, co się stało. Niestety wiem, co przychodzi Ci na myśl. Na usta cisną się epitety: śmietnik, porażka, słabość, głupota, beznadzieja. W głowie rodzą się emocje: smutek, złość, nienawiść do samego siebie, rozczarowanie.

Niestety prawdopodobnie to nie pierwszy i najprawdopodobniej nie ostatni raz. Ale już wiesz, jak to zwykle się kończy. Już wiesz, że to, w jaki sposób obecnie reagujesz, nie pomaga – pojawiają się kolejne kompulsy, być może wpadasz w ciągi, a może sięgasz po bardzo restrykcyjne diety, by choć w taki sposób zagłuszyć poczucie winy.

Dlatego chciałabym, żebyś następnym razem, gdy zdarzy się kompuls (naprawdę życzę Ci tego, aby tak się nie stało) spróbował zastosować poniższe wskazówki i pomyślał o poniższych aspektach. Wiem, że to trudne, gdy umysł natychmiast podrzuca negatywne myśli automatyczne. Ale spróbuj, co Ci szkodzi?

4 KROKI DO NATYCHMIASTOWEGO ZASTOSOWANIA PO KOMPULSIE

KROK 1

USPOKÓJ SIĘ. Stało się, nie zmienisz tego. Usiądź więc, weź kilka głębokich wdechów, postaraj się uregulować pracę serca, które pod wpływem emocji wali jak oszalałe. Nie panikuj. Spokój naprawdę może zdziałać cuda, a uwierz – nie ma powodu do dramatyzowania.

KROK 2

SKUP SIĘ NA SOBIE. Nie na tym, co zrobiłeś, co będzie dalej, jakie będą konsekwencje, jakie kroki natychmiast powinieneś podjąć. Skup się na swoich emocjach. Wsłuchaj się w nie. Daj się sobie wygadać. Czujesz się źle, beznadziejnie, znowu zawiodłeś. Wygadaj się sobie – czy do tej pory ktoś miał szansę odkryć to, co dzieje się w Twojej głowie. Nie ukrywaj tego przed samym sobą.

KROK 3

ODPUŚĆ. Wiesz, co jest najłatwiejsze w naszym życiu? Krytykowanie. Zauważ, że nie trzeba się za wiele wysilać – to jakoś tak samo przychodzi. Masz czasami zahamowania, żeby zwrócić komuś na coś uwagę w nieprzyjemny sposób? Gwarantuję Ci, ze wobec własnej osoby szybko tracisz wszystkie opory. Wręcz przeciwnie. Zastanów się, jak łatwo przychodzi Ci znęcanie się nad sobą. Z czasem zaczynasz brylować w wynajdowaniu nowych epitetów, nie masz litości.

Odpuść. Wybacz sobie. Powiedz to głośno do siebie. Sam zobaczysz, ze wcale nie przyjdzie Ci to z łatwością. Czemu? Bo tak mocno siedzi w Twojej głowie przekonanie, ze kompuls to kompletna porażka, a odpuszczenie sobie, wybaczenie to nic innego jak dawanie sobie przyzwolenia na tego typu ekscesy. Czyż nie? Tymczasem dowalanie sobie, dołowanie się w takiej chwili to jedna z najgorszych rzeczy, które można zrobić. Znasz takie powiedzenie, że “nie kopie się leżącego”? To czemu siebie wręcz katujesz?

KROK 4

PRZEANALIZUJ. Jasne, stało się to, czego bałeś się najbardziej. Wszystkie zmysły krzyczą, że to TRAGEDIA! To Cię nakręca. Łzy same cisną się do oczu, czasami dochodzi do napadów paniki, czy przeciwnie – do wielogodzinnego odrętwienia. A ja proszę o jedno – POMYŚL. Zastanówmy się razem nad tym, co się stało i czy rzeczywiście warto to aż tak przeżywać.


Kompuls to tragedia, bo:

ZAWIODŁEM, JESTEM BEZNADZIEJNY itp., itd. Kurcze fatalnie, bo to znaczy, że jesteś tylko człowiekiem... Tak się zdarza, że od czasu do czasu każdy z nas coś spieprzy. Nie ma ludzi idealnych. Zastanów się lepiej, co Cię popchnęło do tego niecnego uczynku :) Może emocje? Jakaś sytuacja (przyjemna, bądź nie)? Może przygotowujesz się właśnie do egzaminu i Twój mózg działa na najwyższych obrotach, potrzebując dodatkowej dawki energii? A może Ci się nudzi? Albo tak jesteś podekscytowany jakimś nadchodzącym wydarzeniem, że podświadomie udałeś się do kuchni, by rozładować jakoś to napięcie? 

PRZEANALIZUJ i wyciągnij wnioski. I przestań już siebie obwiniać, bo to nigdy do niczego dobrego nie prowadzi. Nie jesteś beznadziejnym przypadkiem, nie jesteś jedną osobą, która znalazła się w takiej sytuacji, nie jesteś wyjątkowy – jesteś po prostu człowiekiem.

BYŁEM NA DIECIE. Ok, no i co z tego? Zastanów się więc, dlaczego kompuls się zdarzył. Może Twoja dieta jest zbyt restrykcyjna i ciągle chodzisz głodny, albo Twój organizm buntuje się, bo brakuje mu niezbędnych składników odżywczych? Albo odmawiasz sobie wszystkiego co dobre, więc ciągle chodzisz wkurzony i w poczuciu, że niczego Ci nie wolno i jak masz z tym żyć. Jeśli stwierdzisz, że wszystko z Twoją dietą jest ok – zastanów się, czy jeden kompuls rzeczywiście tak ją niweczy? NIE. Wybacz, ale muszę Cię rozczarować – nic się nie stanie, gdy w tym momencie będziesz ją dalej kontynuował. Poważnie! Znasz pojęcie “cheat day”? Poczytaj trochę na ten temat, bo ono nie powstało przypadkowo. Wybacz sobie i działaj dalej. 

UWAGA: absolutnie nie omijaj kolejnych posiłków. Teraz jesteś najedzony, ale za kilka godzin warto zjeść zaplanowaną przekąskę. Nie karz siebie, nie działaj na zasadzie “skoro dzisiaj tak się nażarłem, to do końca dnia już nic nie zjem”. To nie działa! Odpuszczenie i wybaczenie sobie nie znaczy też, że do końca dnia możesz jeść wszystko na co masz ochotę, bo do diety wrócisz jutro. Po prostu spuść zasłonę milczenia na to, co się stało i kontynuuj swój plan bez żadnych modyfikacji.

BO JUŻ TAK DŁUGO NIE BYŁO KOMPULSÓW I BYŁEM SZCZĘŚLIWY. Przykro mi, ale tak to nie działa. Nie możesz uzależniać swojego szczęścia od rzeczy tak (powiedzmy to szczerze) prymitywnych i podstawowych jak to, czy ćwiczysz regularnie, przestrzegasz diety, tracisz kilogramy lub centymetry w obwodach. Czy naprawdę nie widzisz tego absurdu? W jednej chwili jesteś szczęśliwy, bo wydaje Ci się, że wytrwanie w jakiś postanowieniach sprawia, ze jesteś silny, lepszy niż inny (a na pewno niż ci, którzy nie dają rady), dodaje Ci energii, a za chwilę masz się za najgorszego śmiecia na ziemi, bo zeżarłeś 8000 kcal. Na samą myśl o tym chce mi się z Ciebie ŚMIAĆ. Ale nie złość się – to śmiech przez łzy, bo miałam (a czasem wciąż mam) dokładnie tak samo. 

Wiesz, co powinno Cię przerazić? Że ŻADNA, absolutnie ŻADNA z bliskich Ci osób nie zauważy fizycznych skutków Twojego kompulsu, czy dwóch, czy nawet trzech. Natomiast wszyscy bardzo szybko odczują Twoje załamanie, złość, zniechęcenie. Tego nie da się ukryć, to jest podświadome. I wiesz co? Ludzie nie przepadają za zgryźliwymi, wiecznie niezadowolonymi i narzekającymi osobnikami. Myślisz, że szczupły zdobędziesz miłość życia i będziesz szczęśliwy? Niestety. Nawet ultrazgrabny tyłek i nogi nie zmuszą kogoś inteligentnego (a chyba na takiego liczysz?) do męczenia się z wiecznie niezadowoloną osobą (a uwierz jestem pewna, że zawsze znajdziesz w sobie coś, na co jeszcze można ponarzekać). Może więc lepiej zamiast się zamartwiać, że pojawił się kompuls i teraz to koniec szczęścia, zastanów się nad swoimi priorytetami i nad tym, co naprawdę liczy się w życiu. A potem skup się na rozwoju przydatnych umiejętności, ciekawych zainteresowań, czegoś, co nie przemija z wiekiem i na co masz realny wpływ.

BO JUŻ ZAWSZE BĘDĘ GRUBY I NIEATRAKCYJNY. Dobra. Załóżmy, że od teraz kończysz z dietami, jesz na co masz ochotę, kończysz z regularnymi ćwiczeniami. Na pewno przytyjesz, a Twoja figura tym bardziej nie będzie bliska (Twojego) ideału. I teraz odpowiedzmy sobie na pytanie – czy w tym momencie kończy się Twoje życie? Czy powinieneś położyć się właśnie do łóżka i czekać na śmierć? Czy to znaczy, ze właśnie zdecydowałeś się na unicestwienie swojej marnej jednostki w społeczeństwie? 

CHCIAŁBYŚ. Tymczasem mimo że jesteś załamany swoim opakowaniem i wydaje Ci się, że szczęście nie jest dla Ciebie, życie toczy się dalej. Dla innych nic się nie zmienia. Oczywiście, że nie masz szans na udział w wyborach Miss (bosze, a kto w tym w ogóle chce brać udział oprócz sfrustrowanych nastolatek?), nie zwrócisz też na siebie uwagi facetów czy kobiet, dla których szczupła sylwetka to podstawa udanego związku i wyznacznik sukcesu, ale to nie znaczy, że nie możesz zawierać nowych znajomości, przyjaźni, nie możesz znaleźć tego jednego, jedynego, stworzyć rodziny, nie możesz cieszyć się życiem itd. 

Czemu do tej pory się to nie udało? Przez nadprogramowe kilogramy? A może na Twoje własne życzenie? Bo skupiając się na swoim opakowaniu zapomniałeś, ze dookoła Ciebie są ludzie – wielu z nich naprawdę bardzo wartościowych? Bo swoim wiecznym niezadowoleniem wypisanym na twarzy odpychałeś wszystkie osoby od siebie i dalej uparcie walczysz o zniechęcenie nawet tych najbliższych (ile można wysłuchiwać o dietach, ćwiczeniach, kompleksach, figurze, tłuszczu, niesprawiedliwości, niepowodzeniach – nie masz wrażenia, ze jesteś nudny? Lubisz nudnych ludzi?)? Bo walcząc o coś nienamacalnego zapomniałeś, że dobrze czasem rozejrzeć się dookoła, zastanowić nad tym, co się do tej pory osiągnęło, pomyśleć nad pozyskaniem konkretnych i przydatnych informacji, ruszyć dupę z domu i odkryć piękno świata. Czy naprawdę wierzysz, ze ładna sylwetka zmienia wszystko i jest kluczem do szczęścia? Czy wszyscy Twoi szczupli koledzy i koleżanki są szczęśliwe? Sam sobie odpowiedz na te pytania.


BO ZNOWU NIE DAŁEM RADY, A PRZECIEŻ TO WYDAJE SIĘ BYĆ TAKIE PROSTE. Patrząc na zdjęcia “przed” i “po”, czytając o kolejnych zasadach odżywiania, drukując podsuniętą przez koleżankę albo znalezioną na stronie jednej z superguru polskiego fitnessu i dietetyki dietę to ZAWSZE wydaje się być proste. Przecież innym się udało. Przecież masz prosty plan – masz jeść tyle i tyle, ćwiczyć tyle i tyle, nie jeść tego i tego i TA DAAAM – szczęście murowane!!! 

Tymczasem te wszystkie ZACHOWANIA to działanie od dupy strony, jeszcze raz to powtórzę i będę powtarzać do znudzenia. Ile razy jeszcze będziesz coś zaczynać z nadzieją i energią i kończyć z poczuciem beznadziejności i porażki? Nic się nie uczysz na własnych błędach. Tu nie chodzi o zmianę nawyków behawioralnych, tu chodzi o zmianę swojego myślenia. Nawet jeśli dieta będzie przynosić efekty, a Tobie będzie ubywać centymetrów, nie zmieniając własnego myślenia, będziesz wiecznie niezadowolony, wiecznie będziesz myślał, że można lepiej, więcej. Wiecznie będziesz nieszczęśliwy. 

Zacznij od początku. Zacznij od analizy własnych myśli, emocji, tego co TU i TERAZ. To właśnie wpływa na Twoje decyzje, na to, że masz problem z zaburzeniami odżywiania. Na zmianie tego się skup – dieta, ćwiczenia i zmiany fizyczne przyjdą potem same (a może nie, jeśli stwierdzisz, że tak naprawdę  nigdy tego do szczęścia nie potrzebowałeś). Poznaj siebie, to jak postrzegasz świat, ludzi dookoła, jak się ma Twoje poczucie własnej wartości, jaki masz obraz siebie we własnej głowie, jakie masz priorytety. Zmień to, a przekonasz się, ze dasz radę – dasz radę cieszyć się życiem i przestać walczyć z samym sobą.

Powodzenia! 

M.

2 komentarze:

  1. wow ,jestem pod wrażeniem,że te słowa są jakby wyjęte z moich ust...szok,tyle lat czekałam na idealny moment.np na to,żeby schudnąć i brać udział w biegach.Ten blog jest dla mnie nowością i otwiera oczy na nowe myśli.Tak naprawdę ja wcale nie muszę chudnąć (mogę ale nie muszę) za to muszę (i chcę)żyć..a nie myśleć o życiu...dziękuje:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 😍

      "Muszę (i chcę) żyć..., a nie myśleć o życiu". I to jest to! Smutno mi się robi, kiedy myślę, jak wiele rzeczy w życiu przegapiłam i jak wielu rzeczy nie spróbowałam, "bo czekałam na lepsze czasy". Można się nigdy nie doczekać... (polecam wpis o MINDFULNESS). Najlepsze, że człowiek snuje plany, stara się, a potem dołuje, bo wymarzone coś (płaski brzuch, szczupłe nogi, odpowiednia waga) nie nadchodzi. A jeszcze rozgląda się człowiek wzrokiem kompulsywnego obżartuszka dookoła i wydaje mu się, że inni mają to za darmo :/ Guzik prawda :)

      Szkoda czasu na tracenie życia! Bierz z niego wszystko co chcesz, tu i teraz! Bo wiesz co - zasługujesz na to :) Czasami ludzie mówią mi, że to nie jest wszystko takie łatwe. Ale dlaczego nie? To nie znaczy, że patrzę przez różowe okulary i nie mam problemów. Każdy je ma. Ale zachowując pogodę ducha i będąc otwartym na to, co oferuje nam życie, naprawdę jest ciekawiej i barwniej! Mam porównanie, bo kawał szarej rzeczywistości zostawiłam za sobą.

      M.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...