wtorek, 7 czerwca 2016

Inspiracje minionego tygodnia #3


To był tydzień wypełniony drobnymi przyjemnościami i sytuacjami, które po raz kolejny pozwoliły mi uświadomić sobie, jaką jestem szczęściarą.

Przyjaźń

Od ponad 20 lat w jakimś stopniu współistniejemy. Nie dzwonimy do siebie, nie spędzamy długich godzin na pogaduszkach. Widzimy się raz, góra dwa razy do roku. A jednak wiem, że Ona jest gdzieś tam i zawsze mogę na nią liczyć. Bez owijania w bawełnę, bez półsłówek, prosto z mostu – mówi, co myśli, wspiera mnie, ale też dzieli się swoimi problemami wierząc, że jestem osobą, której może zaufać. Za to jestem jej bardzo wdzięczna. Akceptuje mnie taką jaką jestem i nie próbuje mnie zmieniać, choć czasem zdarza jej się przywrócić mnie do pionu. Mimo życiowych perturbacji poświęca mi swój czas. Ona. Osoba, która nie pozwoliła się przegapić, która jest na tyle uparta, by nigdy nie stać się „najbliższą, której nie ma” (niedługo pojawi się na blogu wpis na ten temat). Jestem szczęściarą, że mam kogoś takiego. Dzięki Aniu J

Ryzyko i ryk silników

Trwa – uważany za jeden z najniebezpieczniejszych na świecie wyścigów ulicznych – Isle of Man TT, który rozgrywa się na wyspie Man. Jako motocyklistka i miłośniczka sportów ekstremalnych mam w sobie jakąś niezdrową przyjemność śledzenia tego najeżonego adrenaliną wydarzenia. Będąc w Anglii mogę w końcu oglądać relacje z TT w telewizji.

Nie ma wątpliwości, że w wyścigu biorą udział ludzie szaleni. Nikt o zdrowych zmysłach nie jeździ ze średnią prędkością ponad 200 km/h po wąskich uliczkach. Nikt normalny nie staje do wyścigu, w którym do tej pory zginęło ok. 250 uczestników. Kilka dni temu podczas treningów zginął kolejny, tym razem Australijczyk z załogi sidecar'a. I pewnie nie będzie to ostatnia ofiara. A jednak TT przyciąga nie tylko kierowców, ale również rzeszę widzów. Bilety na prom na wyspę wyprzedają się z dwuletnim wyprzedzeniem. 



Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się jednak zobaczyć zmagania na żywo. Co jest takiego fascynującego w TT? Jazda po bandzie? Śmiertelne ryzyko podejmowane przez uczestników? Zawrotna prędkość na publicznej drodze, na której nigdy nie ma gwarancji, że nagle nie wyskoczy zza krzaczka jakieś spłoszone zwierze? Piękno przyrody pomieszane z dreszczykiem emocji? Chyba wszystko po trochu…






























Chłód pościeli

Taka mała rzecz, a cieszy. Uwielbiam kłaść się wieczorem lub budzić się rano, mieć chwilę dla siebie, odprężyć się i pod stopami poczuć przyjemny chłód pościeli. Nie umiem tego wytłumaczyć, ale to przynosi mi taką samą radość, jak niektórym poranna kawa wypita w spokoju, bez pośpiechu. Lubię też tę świadomość, zwłaszcza w weekend, że nigdzie nie muszę się spieszyć, że mogę poleżeć jeszcze chwilę, poleniuchować. Zwykle i tak zaraz się zrywam z łóżka, ale to błogie nicnierobienie sprawia mi dużą przyjemność.

Spaghetti Carbonara

Po raz pierwszy w życiu postanowiłam zrobić Carbonarę. Udało się, wyszło pysznie i nie zrobiła się jajecznica. Co więcej mam przepis, który nie wymaga wiele czasu i kosmicznych umiejętności. Może przy kolejnym razie pokuszę się o relację – na pewno to danie zagości w naszym jadłospisie. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...