Myślisz, że rozmawianie ze swoimi nogami przez kolejne 7 dni jest głupie? Spróbuj! Podejmij wyzwanie!
Zapraszam Cię do 7-dniowego treningu świadomości własnego
ciała. Jako pierwsze na tapetę wędrują nogi, jako, że od zawsze ich akceptacja
stanowiła dla mnie największy problem. Ćwiczenia przebiegają w dwóch krokach: 1
– wyrzucenie z siebie wszystkich negatywnych emocji na temat nóg, 2 –
stworzenie listy pozytywów, którą przez siedem dni będziesz potarzać jak
mantrę, patrząc w lustro, skupiając się na tym, z czym tak ciężko się pogodzić.
Jaki jest w tym cel? Doskonaląc
w sobie świadomość ciała, wypracujesz zupełnie nowy styl życia: będziesz
nieustannie odczuwał z nim więź, poczujesz wdzięczność, że istnieje, pomaga Ci
realizować Twoje zachcianki, jest silne. Po ukończeniu całego treningu poczujesz, że
Ty i Twoje ciało współistniejecie, wzajemnie siebie wspieracie, wzajemnie o
siebie dbacie. Ty i całe Twoje ciało, bez wyjątków, bez „ale”. Ty i Twoje ciało
– takie, jakim jest. To bardzo silna podstawa do dalszego rozwoju, do pójścia o
krok dalej, do znalezienia w życiu harmonii i podjęciu pracy nad świadomym, a
jednocześnie rozsądnym doskonaleniem całego siebie (duch + ciało).
Zaczynamy!
KROK 1: w czym tkwi problem
Ok. Czas na sporządzenie subiektywnej listy gorzkich żali
związanych z Twoimi nogami. To będzie proste – wystarczy spisać wszystko to, co
przychodzi do głowy, kiedy patrzysz na nie w lustrze. Daj sobie chwilę. Nie
ukrywaj niczego, liczy się szczerość. Ta lista będzie spojrzeniem na stan obecny,
w którym się znajdujesz. Przez najbliższy tydzień nie będziemy do niej wracać. Potem
jej lektura pomoże w ocenie wyników treningu.
Moja lista gorzkich żali:
- grube i niekształtne uda. Wyglądają jak dwie kolumny. Nie jestem nawet w stanie domyślić się, gdzie w tym tłuszczu umiejscowione są kości z mięśniami, jaki procent całości stanowią. Gdy poruszam udami, czuję jak galaretowaty tłuszcz reaguje z opóźnieniem. Najpierw ruch, potem fala. Moje uda nie posiadają wyraźnego kształtu, gładkiej linii wykończenia. Są jak nalane worki. Rzut z boku jest jeszcze gorszy. Jak wypełnione żagle na wietrze. Z tyłu proste, a z przodu długi łuk. Najgorszy jest chyba rzut z pod kątem. Nie jestem w stanie opisać tego kształtu, bo to bezkształtna masa. Gdy siadam moje uda rozlewają się na boki, wypełniając siedzisko. Litry niepotrzebnego tłuszczu.
- grube i niekształtne uda. Wyglądają jak dwie kolumny. Nie jestem nawet w stanie domyślić się, gdzie w tym tłuszczu umiejscowione są kości z mięśniami, jaki procent całości stanowią. Gdy poruszam udami, czuję jak galaretowaty tłuszcz reaguje z opóźnieniem. Najpierw ruch, potem fala. Moje uda nie posiadają wyraźnego kształtu, gładkiej linii wykończenia. Są jak nalane worki. Rzut z boku jest jeszcze gorszy. Jak wypełnione żagle na wietrze. Z tyłu proste, a z przodu długi łuk. Najgorszy jest chyba rzut z pod kątem. Nie jestem w stanie opisać tego kształtu, bo to bezkształtna masa. Gdy siadam moje uda rozlewają się na boki, wypełniając siedzisko. Litry niepotrzebnego tłuszczu.
- rozstępy. Miałam je wcześniej, niż wiedziałam, że coś
takiego w ogóle istnieje. Pojawiły się pod koniec podstawówki, gdy moja waga
osiągnęła najwyższy poziom w życiu. Najpierw przeraźliwie purpurowe, z czasem
wyblakły. W tamtym czasie nie zaprzątałam sobie nimi głowy. Są wszędzie,
zawłaszcza na wewnętrznej stronie ud, z ich boku, pod kolanami na tylnych częściach
łydek. Połyskują w słońcu, a przy napięciu mięśni wyglądają jak szczeliny lodowe na powierzchni lodowca.
- cellulit. Świetne dopełnienie całości. Jest niczym
krajobraz na Marsie. Widoczny zarówno gdy stoję, jak i kiedy siedzę.
- kolana. Nie nadają się do pokazania. Koło rzepek
kolibie się niepotrzebny tłuszcz.
- łydki. Lata chodzenia po górach i ćwiczeń zrobiły swoje.
Są umięśnione, masywne. No i te rozstępy. Jak dobrze się ściśnie skórę, widać
też cellulit.
Mój wniosek: wszystkie moje uwagi tyczą się wyglądu moich
nóg. W mojej głowie mam obraz tych idealnych, wypracowany na podstawie
wybiórczych przykładów nóg kobiet dookoła mnie oraz zdjęć z Internetu. A przecież wygląd
jest kwestią gustu. Mój gust jest spaczony przez samą mnie i massmedia.
KROK 2: czego nie widzę, a powinnam
A teraz, kiedy już wyrzuciłeś z siebie wszystkie negatywy,
spróbuj uspokoić się i zastanowić nad tym, czego nie chcesz sobie uświadomić
patrząc w lustro, a co często widzą zdrowe* osoby z Twojego otoczenia. Wysil
się, aby lista była jak najpełniejsza. Na niej będziemy pracować przez kolejne
7 dni.
Moja lista:
- nogi. Patrząc na nie muszę przyznać, że sprawne i zdrowe. I dwie. Jak
wiele osób chciałoby to napisać? Przez 31 lat nigdy nie miałam żadnych złamań,
niedowładów, nawet żylaków, opuchlizn czy skurczy. Okazy zdrowia. Od 31 lat te
dwie kończyny noszą mnie wszędzie tam, gdzie chcę. Nie zawodzą. Chociaż kilka
razy naraziłam je na niebezpieczeństwo (głównie wypadki na moto), dały radę. To
naprawdę niesamowite! To najważniejsza kwestia w całym tym temacie. Zdrowe,
mocne nogi, które niosą mnie przez życie.
- mięśnie. Jasne, mam otłuszczone uda, ale pod nimi kryją
się naprawdę mocne mięśnie wypracowane przez wiele lat ćwiczeń. Dzięki nim nie
mam problemów z podnoszeniem ciężkich rzeczy, ze zdobywaniem górskich szczytów,
nawet tych bardzo wymagających, z intensywną jazdą na rowerze, a teraz z
noszeniem ciążowego brzucha. Silne nogi sprzyjają również urozmaiceniu pozycji
łóżkowych :D Lubię nad nimi pracować, lubię widzieć postępy, lubię czuć, że
mogą coraz więcej i więcej.
- tłuszcz. Mój przyjaciel twierdzi, że jeśli coś Ci się nie
podoba w sobie samym – należy to zmienić lub zaakceptować, jeśli nie potrafisz zmienić.
Całe życie próbowałam pozbyć się tłuszczu na udach. Po kolejnej cudownej diecie
doprowadziłam do tego, że miałam patykowate ramiona, na dekolcie pojawiły się
żebra, doszło prawie do zaniku biustu. Uda dalej były jednak tak samo
otłuszczone. Taka natura. To doprowadzało mnie do szewskiej pasji, psuło mi
humor, doprowadzało do łez i obsesyjnego myślenia tylko o tej części ciała (nic
innego się nie liczyło). Czas więc na akceptację. Czy naprawdę wszyscy musimy
być tacy sami? Ty masz długie nogi, a ja piękne gęste włosy. Taka jestem. Widzę tłuszcz na nogach, był tam przez co najmniej 25 lat i póki co, nic się w temacie nie zmieni.
- celllulit i rozstępy. No są. Cellulit nawet nasilił się w
trakcie ciąży. Ale w sumie co z tego? Czy to naprawdę jest ważne? Mój mąż i tak
tego nie widzi, dopóki mu dokładnie nie pokażę (zresztą sam się śmieje i z dumą
mi pokazuje, że mimo iż jest bardzo szczupły, sam ma tyłek pokryty jasnymi
pręgami :D). Wiem, że jak wrócę do ćwiczeń (tak – rozsądnych, służących kondycji
i zdrowiu!) cellulit się zmniejszy. Nieestetyczne? To się nie patrz J Mimo cellulitu mam na
nogach za to gładką, miłą w dotyku skórę.
- kształt. Dopóki mój Mąż nie zwrócił mi uwagę na to, że mam
proste nogi, nie myślałam o tym. No tak – skoro z tym jest wszystko ok. i nie
można ponarzekać, najlepiej tego nie dostrzegać. Nie tylko mam proste uda, ale
też ładnie zarysowane łydki i kostki (moje nogi ładnie prezentują się w
szpilkach). Czy w takim razie uważam, że osoba z krzywymi nogami jest gorsza?
Nie, jej nogi są inne. Patrząc na swoje przyznaję – są proste.
- stopy. Lubię swoje
stopy, są wąskie, nie mam problemów z doborem obuwia. Mam też długie palce
zakończone ładnymi paznokciami z dość sporą płytką paznokciową. Kiedyś miałam
płaskostopie, ale ćwiczenia, na które wyganiała mnie Mama w podstawówce,
pomogły. Te stopy też dosłownie i w przenośni sporo przeszły. I niczego im nie
brakuje. Jestem leniuszkiem, więc często skóra na piętach bywa szorstka, mogę
też w przyszłości mieć problemy z haluksami, ale nie spędza mi to snu z powiek.
***
Pamiętaj, przez kolejne 7 dni znajdź kilka minut tylko dla
siebie i swoich nóg. Stań przed lustrem, skup się na nogach i przypomnij sobie
o wszystkich pozytywach, które zapisałeś na liście. Świadomie przywołuj każdy z
punktów, pomyśl o nim, uświadom sobie jego znaczenie dla Ciebie i Twojego
życia. Nie pozwól przywołać umysłowi złych myśli. Wiem, że dasz radę.
EDIT:
Ważna kwestia. Całe ćwiczenie nie polega na tym, BY WMAWIAĆ SOBIE rzeczy, w które sami nie wierzycie. Otrzymałam kilka maili, w których piszecie, że sami się z siebie śmiejecie, jakie brednie sobie mówicie. No właśnie. Nie jesteście bezmyślnymi istotami, którymi da się manipulować, wystarczy kilka razy im coś powtórzyć! Więc nie róbcie z siebie idiotów. W treningu nie chodzi o to, by stać przed lustrem i powtarzać sobie "te nogi są piękne, o jakie piękne, jakie szczupłe, jakie zgrabne". Bullshit! Tu chodzi o świadomość swojego ciała, o to - by oprócz wad, a raczej przede wszystkim, dostrzegać zalety nóg, być świadomym tego, po co one nam rzeczywiście służą, jak naprawdę wyglądają, za co możemy być im wdzięczni. Są niedoskonałe, ale są nasze, są zdrowe, są mocne i są częścią całości. Nie bawimy się w pranie mózgu, tylko w wypracowanie więzi między naszym umysłem a ciałem.
Powodzenia!
M.
*Osoby niezakompleksione, które nie zajmują się krytyką innych,
które nie podbudowują swojego ego „hejtując” wszystko, co popadnie, których
umysły nie są wyprane przez spotoshopowane zdjęcia z magazynów i Internetu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz