
Znalazłam sposób na siebie. Jem zdrowo, pysznie i syto. Przestałam się spinać, kombinować, przykręcać sobie śrubę. I dobrze mi z tym. Nie walczę ze sobą, z kompulsami, z życiem. Jedzeniowy balans to naturalne następstwo spokoju umysłu. Dziś kilka słów o tym, jak wygląda mój obecny dziennik odżywiania.
Jak wiesz okres ciąży w moim przypadku łączył się z
jedzeniowymi wzlotami i upadkami z przewagą tych ostatnich (więcej TUTAJ).
Ostatecznie po okresie odpuszczenia i zaakceptowania swoich potrzeb odczuwanych
„tu i teraz”, od 2 stycznia na spokojnie wprowadziłam pewne zasady dotyczące kwestii
aktywności oraz jedzenia i ich z powodzeniem się trzymam. Przychodzi mi to z
łatwością i czuję się wyśmienicie. Myślę, że wynika to z faktu, iż są one nieskomplikowane,
mało restrykcyjne i po prostu rozsądne. Na tyle rozsądne, że łatwo mi było
przyjąć je bez sprzeciwu, wewnętrznego buntu. Dodatkowo nie stwarzam sobie presji.
Nie mam wyznaczonej daty, do której muszę wytrwać w zasadach, nie mam
określonych celów związanych z wagą, figurą itd.
Jednak PRZEDE WSZYSTKIM, jeszcze raz to podkreślę, udało mi
się wprowadzić zmiany, gdyż niezależnie od kondycji, w jakiej się ostatnio znajdowałam,
akceptowałam siebie! Wiesz, że będę to powtarzać do znudzenia, ale od tego
trzeba wyjść. Jeśli nie ma odpuszczenia i akceptacji – ciężko będzie zmuszać
się do zmian w diecie i stylu życia. Lubię siebie, lubię swoje życie, lubię
swoje ciało - jestem świadoma tego, co przeszło i ile mi daje. I chcę dla siebie i dla niego jak najlepiej, dlatego postanowiłam bardziej
popracować nad zdrowiem i kondycją.
O swojej aktywności pisałam w TYM
POŚCIE. Dzisiaj co nieco o moich zasadach żywieniowych.
UWAGA!: To, że poniższe zasady sprawdzają się w moim
przypadku, wcale nie znaczy, że sprawdzą się u i Ciebie. Spróbuj wypracować własne, dostosowane do Twoich potrzeb i upodobań :)
Za nim pomyślałam czego chcę, zastanowiłam się nad tym,
czego na pewno nie chcę. A więc nie chciałam:
- skrupulatnie liczyć kalorii
- eliminować wybranych składników w diecie
- jeść nudno
- być głodną
- trzymać się jakiś rozpisanych diet (nie lubię być nieelastyczna)
- mieć poczucia, że czegoś mi nie wolno, że muszę, że nie powinnam. Jeśli miałam sobie stawiać jakieś ograniczenia, miały być one w zgodzie z moją wolą.
- eliminować wybranych składników w diecie
- jeść nudno
- być głodną
- trzymać się jakiś rozpisanych diet (nie lubię być nieelastyczna)
- mieć poczucia, że czegoś mi nie wolno, że muszę, że nie powinnam. Jeśli miałam sobie stawiać jakieś ograniczenia, miały być one w zgodzie z moją wolą.
Pierwszym moim krokiem było zakupienie sobie kilku książek z
„fit” przepisami. Wcale Cię do tego nie namawiam, bo masę świetnych przepisów
można znaleźć w Internecie. Ja po prostu lubię słowo drukowane i ładne zdjęcia ;)
Postanowiłam, że będę siebie rozpieszczać i rozpoczęłam czas
żywieniowych eksperymentów i rozpusty. Szczęśliwie mój mąż był otwarty na to, co miało nadejść ciesząc się, że jego żona-noga jeśli chodzi o
kucharzenie, będzie przygotowywać obiadki. Miałam zamiar spróbować każdego
przepisu i przekonać się, co mi smakuje, a co nie. Wybrałam się do sklepu,
zakupiłam wszystkie składniki i tak się zaczęło.
Możesz się śmiać, ale dzięki temu po raz pierwszy spróbowałam
połączenia wołowiny z cynamonem, odkryłam kumin, mąkę kokosową, mąkę
kasztanową, masło migdałowe, ocet balsamiczny, jagody goji, olej kokosowy,
mleczko kokosowe (które mi akurat nie smakuje), pasty: miso, tahini, jerk, ser halloumi
i całą masę innych składników.
Oczywiście w tym miejscu możesz pomyśleć „taaa, bo mnie na
to stać”. Ha! Właśnie czytasz wywody dość skąpego człowieka. Pomyśl! Ile
wydajesz na kompulsy? Gwarantuję Ci, że znacznie więcej. A większość tych
składników starcza na długo.
I to nie jest tak, że codziennie jem wymyślne dania. Okazało
się bowiem, że najbardziej smakują mi proste rzeczy i zestawienia. Staram się
tylko, by nie było nudno, bo nuda i brak pomysłu na jedzenie kusi, by zapchać
się byle czym. Sprawdza się więc też planowanie obiadów i posiłków, żeby
zawczasu zaopatrzyć się w składniki i nie kombinować za bardzo.
No ok., to jak więc u mnie wygląda to jedzenie.
Mam 2 podstawowe zasady:
- 4 POSIŁKI
- ok. 2000 KCAL („na oko”)
- 4 POSIŁKI
- ok. 2000 KCAL („na oko”)
Z racji tego, że w nocy mam zwykle godzinną przerwę w śnie
na karmienie małej itd., rano (o ile dziecko pozwoli) staram się jeść śniadanie
między 9 a 10, do godziny po przebudzeniu. Spodziewam się, że Ty pewnie wstajesz wcześniej. Może więc warto dodać dodatkowy posiłek?
Rozplanowanie czasowe u mnie wygląda tak:
ŚNIADANIE: 9-10
PRZEKĄSKA: 14
OBIAD: 17-18.30
KOLACJA: 21-22
PRZEKĄSKA: 14
OBIAD: 17-18.30
KOLACJA: 21-22
ŚNIADANIE:
Staram się jeść porządne śniadania, traktując je jako paliwo
dla organizmu. Zwykle są to jajka sadzone na tostach z ciemnego pieczywa,
kromki z mozzarellą i pomidorami, placuszki (np. TAKI),
owsianki, omlety, jaglanki, jajecznica, rzadziej jakiś koktajl. Jeśli wiem, że
nie będę mieć rano czasu, przygotowuję sobie coś dzień wcześniej (np. OWSIANKĘ
NOCNĄ). Generalnie chodzi o to, żeby czuć się pełną przez kilka godzin po posiłku.
PRZEKĄSKA:
Dla mnie przekąska typu marchewka to nie przekąska. Zwykle
serwuję sobie więc jakiś pożywny koktajl (ZOBACZ)
lub jogurt z dodatkami (otręby, orzechy, pasty lub masła). Jak jestem z małą na
spacerze, biorę ze sobą banana i jabłko.
OBIAD:
Ma być konkret. Zwykle z mięsem. Nie bawię się w jakieś
superlekkie przepisy, choć unikam np. skór na drobiu czy ciężkich sosów.
Uwielbiam ryby, makarony z dodatkami, kurczaka w różnych postaciach, ryże z dodatkami,
kasze, krewetki. Przyznaję, że mam problemy z wielkością porcji, więc staramy
się, by jedzenie nakładał mąż J
Zjem tyle, ile jest na talerzu. Ostatnio mam fazę na pieczone warzywa (bataty,
pasternak, ziemniaki, marchew). Jem góry pieczonych warzyw + jakieś mięso!
Przepisy z książek utwierdziły mnie tylko w przekonaniu, że można jeść zdrowo i
smacznie.
KOLACJA:
Ponieważ obiad jem stosunkowo późno, kolacja nie jest za
obfita. Zwykle to jakieś owoce (np. winogrona – ale tak z pół paczki :P) lub serek
wiejski z dodatkami lub jakaś kromka. Nie lubię zasypiać głodna, nie lubię być
głodna, gdy wstaję w nocy.
GRZESZKI:
Phi – jestem tylko człowiekiem J Lubię sobie wypić lampkę
wina, jakieś Karmi. Jeśli mam głoda to po prostu jem coś między tymi posiłkami,
bo co mam nie jeść. Mam słabość do kaw z Costy (zwykle największych Moch). Generalnie
kawa musi być! Zwykle dwie dziennie z mlekiem. Czasem podjem migdałów,
suszonych fig itp. Ale kompletnie przestały mnie interesować słodycze czy
fastfoody i ich w ogóle nie ruszam. Nie mam też problemu, żeby jeść „niezdrowo”.
Gdy ostatnio odwiedzaliśmy rodziców zjadłam chyba z 0,5 kg babki drożdżowej na
maśle z rodzynkami, którą robi moja mama. Takich okazji się po prostu nie
przepuszcza! Następnego dnia po prostu szłam dalej swoim trybem: bez wyrzutów,
smutków itd.
TRIKI:
- przed kolacją zawsze siebie pytam, czy naprawdę jestem głodna. Jeśli nie - zjadam coś symbolicznego, jeśli tak to wtedy sporą porcję. Generalnie warto ze sobą szczerze rozmawiać :)
- nigdy nie opuszczam żadnego posiłku, nawet jeśli przesadziłam z porcjami
- jak czuję, że mam ochotę jeść z nudów - żuję sobie gumę :)
- piję dużo wody mineralnej niegazowanej i co najmniej jeden duży kubeł herbaty - bo lubię
- nie popieram cheat days - nie potrzebuje tego, bo nie czuję, żebym sobie czegoś odmawiała
- uważam na fit słodycze - to, że są zdrowe, nie znaczy, że mniej kaloryczne niż niezdrowe odpowiedniki. Łatwo w tym temacie wpaść w pułapkę
- nigdy nie opuszczam żadnego posiłku, nawet jeśli przesadziłam z porcjami
- jak czuję, że mam ochotę jeść z nudów - żuję sobie gumę :)
- piję dużo wody mineralnej niegazowanej i co najmniej jeden duży kubeł herbaty - bo lubię
- nie popieram cheat days - nie potrzebuje tego, bo nie czuję, żebym sobie czegoś odmawiała
- uważam na fit słodycze - to, że są zdrowe, nie znaczy, że mniej kaloryczne niż niezdrowe odpowiedniki. Łatwo w tym temacie wpaść w pułapkę
PODSUMOWANIE:
Jest jeszcze jedna rzecz, która różni czas obecny z tym,
który przeminął. Przestałam skupiać się na jedzeniu. Jasne, że lubię jeść,
lubię dobre i słodkie pyszności. Ale dookoła tyle się dzieje ważnych rzeczy,
które w końcu dostrzegam i świadomie przeżywam, że jedzenie jest tylko częścią
ogromnej mozaiki. Czuję wewnętrzny spokój, nie działam pod wpływem emocji, nie
czuję presji. To oczyszczające. I tak żyć łatwiej. A jeśli zdarza się
przesadzić -> wiem, jak postępować.
Trzymam mocno kciuki, żebyś i Ty pogodziła się na dobre ze sobą. Uwierz - reszta przyjdzie sama!
Ściskam mocno
M.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz